środa, 7 marca 2012

Legenda o damsko-męskiej przyjaźni.

Legenda o damsko-męskiej przyjaźni.


Na początek zalecam obejrzenie humorystycznego, ale jakże prawdziwego filmiku.

Przyjaźń damsko-męska ma swoje dwa obozy: tych, którzy w nią wierzą, jak i tych, którzy niekoniecznie.
Faktem jest, że wierzą w nią tylko Ci, którzy albo nie mieli nigdy wcześniej przyjaciela płci przeciwnej albo jeszcze go mają w tej chwili. Przeciwnicy zaś nie mają takiego przyjaciela, bo wyszło im to w praniu. Sprawa jest analogiczna do walentynek. Jeżeli masz kogoś w tym dniu to uwielbiasz walentynki, jeżeli nie - obrzucasz to święto gównem.

 Przeżyte doświadczenia kreują nasze przekonania. Trochę o moim.

Uważam, że nie ma opcji, aby przyjaźń między mężczyzną, a kobietą mogła zaistnieć. Na początku zaznaczę, że mówiąc o przyjaźni - mam na myśli bardzo częste spotkania, pisania, moc zaufania i zwierzanie się sobie. Jeżeli w/w czynniki nie są spełnione...mówimy tu o koleżeństwie.

Całe nasze życie polega na wyborach. Mało tego. Wybieramy to, co przynosi nam jakikolwiek zysk. Nikt nigdy nie robi nic bezinteresownie. Nawet jak ktoś zrobi coś bezinteresownie to tylko po to, aby zaraz coś zyskać.

Z dopasowywaniem ludzi jest podobnie. Dobieramy się mniej więcej w swoim typie atrakcyjności, inteligencji, otwartości i przekonań. Brzydcy, nudni ludzie bez pasji będą ''trzymać'' z brzydkimi, nudnymi ludźmi bez pasji, zaś atrakcyjni, inteligentni, odważni ludzie sukcesu będą obracali się w towarzystwie sobie podobnym.

Świat jest skonstruowany tak, że między KAŻDĄ relacją damsko-męską występuje pociąg seksualny. W jednym przypadku jest on kosmicznie duży (związki, relacja fuck-friend itp.), w drugim natomiast jest tłumiony poprzez związki z innymi partnerami, atrakcyjność drugiej osoby, bądź też poglądy religijne. tfu!

Im relacja się mocniej rozwija, tym mocniej rozwija się pociąg seksualny. Im bliżej jesteśmy z kimś w relacji; bardziej mu ufamy, zaczynamy bardziej go lubić - tym szybciej mu się oddamy... i to jest logiczne.

Tak. Nawiązuję do ''przyjacielskich kontaktów'' naszych partnerów.
Nie możemy zabraniać im kontaktów z ludźmi odmiennej płci, bo to chore. Nie możemy być zazdrosnymi imbecylami, bo to też chore i wprowadzi w związek toksyczny nastrój. Osoba działająca tymi metodami cholernie straci na atrakcyjności. Staje się niepewna siebie i tego, że partnerka może zrobić coś głupiego. Wynika to z głębokich przekonań lub braku zaufania. Jest to normalne, bo tak to działa.

Na ogół jest tak, że kobiety nie czują się winne. Kobiety są zazwyczaj stałe uczuciowo i ciężko byłoby im poświęcić to, co zbudowały przez jakiś tam czas dla "spróbowania" czegoś z przyjacielem.

Odwrotnie jest w sytuacji mężczyzn. Faceci są samcami. O ile nie są pedałami, w każdej kobiecie widzą obiekt pożądania seksualnego. Może być on stłumiony maksymalnie tym, że dana kobieta jest paskudna, bądź tym, że kogoś już ma. Niestety facet tego nie kontroluję, bynajmniej nie w maksymalnym stopniu.

Wszystkim tym co robimy rządzi impuls. Przyjaźń damsko-męska może się przerodzić w latanie jednej osoby za drugą (głównie tym latającym jest napalony na atrakcyjną, wartościową przyjaciółkę mężczyzna) w trakcie godziny, jak i w trakcie pięciu lat.

Sądzę, że zawsze to nastąpi. Nie wierzę w to, że można się przyjaźnić z atrakcyjną kobietą całe życie. Ufać jej bezgranicznie, polegać na niej i uważać ją za bardzo wartościową kobietę i nic z tego nie mieć - nawet jej nie dotknąć. Ktoś musiałby mieć cholernie silną wolę (z kolei taka osoba będzie się wewnętrznie męczyła, bo będzie musiała blokować swoje instynkty i robić coś wbrew sobie), albo być księdzem...choć i Ci często wymiękają.


Nie ma przykładu - nie ma tezy.


W swoim życiu miałem kilka przyjaciółek... nie wiem, może 5?

Rzecz kończyła się tak, że albo okrutny czas przemienił przyjaciółki w zwykłe znajome (co było spowodowane wzajemnym oddaleniem się), albo przemienił je w minimum relacje fuck-friend (co było spowodowane przybliżeniem się). Jasnym jest, że przyjaciel nas POCIĄGA. Czy charakterem, czy wyglądem - nie ważne. Gdyby tego nie robił - nie byłby przyjacielem. Wyobraźcie sobie romantyczne spotkanie naszego partnera z przyjacielem, bądź ich wspólna noc filmowa. Niby wszystko niewinne - to przecież przyjaciele. Założe się, że w 99% przypadkach owa noc filmowa przyjaciół przerodziłaby się w seks. Nie wytrzymali by tej presji, tego że są w bardzo dobrych kontaktach, że bardzo siebie znają i bardzo sobie ufają. Mogliby też męczyć sie ze sobą całą noc, ale to jest już skrajność. Szczerze gratuluję wytrwałości.


Byłem kiedyś bardzo blisko emocjonalnie ze swoją przyjaciółką. Mogliśmy mówić sobie wszystko. Kochaliśmy się emocjonalnie i wiedzieliśmy, że jest to tylko i wyłącznie miłość psychiczna i że do niczego nie dojdzie. Często się spotykaliśmy i widzieliśmy w sobie potencjał na świetną relację. Domyślacie się pewnie, że skończyliśmy w łóżku. Oczywiście nic nie było planowane, oboje kogoś mieliśmy. Nie spodziewaliśmy się, że to się tak posunie. To był właśnie ten impuls, o którym wspominałem. Przerodziło się to w fajną relację fuck-friend i całkiem sporo w niej żyliśmy, póki bodajże ona nie znalazła sobie partnera. Oboje cicho wiedzieliśmy, że zbyt mocno siebie znamy i "kochamy" i że nie możliwym byłoby regularne spotykanie się i "przyjaźń", bo wtedy nasze inne związki nie miałyby sensu - opierałyby się na zdradzie. Zostały dwa wyjścia...albo się nieco odsunąć, albo się przybliżyć i być na relacji ff lub związek. Oddaliliśmy się.
Widzimy się sporadycznie, może raz w miesiącu. Ten raz jest zajebisty, bo jak to z ''przyjaciółką'' można się wygadać o wszystkim, także o jej kobiecym poglądzie na mój związek, jak i moim na jej. Oboje wiemy, że spotykając się częściej wróciłoby to co było kiedyś. Nie świadczy o tym to, że jestem chujem i nie umiem być wierny kobiecie i ona tak samo. Świadczy o tym, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje i tylko czeka na impuls, który sprawi że się połączycie. Spotykając się z nią oboję odczuwamy do siebie pociąg seksualny i jest to normalne. Oboje potrafimy go stłumić tym, że dla jednej przygody nie chcielibyśmy ryzykować szczęśliwych związków. Skoro jest taka presja raz w miesiącu, co byłoby gdybyśmy spotykali się codziennie "jak przyjaciele"?

Czy ten impuls nadejdzie za tydzień, czy za 3 lata...tego nie wie nikt.

W konflikcie między kobietą, a jej facetem i jej przyjacielem (bądź też w innym zestawieniu) wchodzi w grę śmieszny trójkąt. Z jednej strony kobieta kocha swego faceta i jest on jej całym szczęściem. Z drugiej strony ma zajebistego przyjaciela, z którym także spędza czas, także mu ufa i także jest szczęśliwa w trakcie rozmowy z nim.

Może to wynikać z tego, że facet nie daje jej tego, co sama odnajduje w swoim przyjacielu lub z nadmiernego "łaszenia się" przez owego przyjaciela.

Obie opcje są chujowe i obie trzeba jakoś rozwiązywać na szczerym poziomie relacji.

W moim przekonaniu należy usilnie dbać o to, aby nasz partner nie miał przyjaciół odmiennej płci. Jak?

- podlizując się tak, by niczego mu/jej nie brakowało, co jest opcją zjebaną
- porzucając danego partnera/partnerkę, bo widocznie nie jesteśmy sobie dopasowani (czegoś komuś brakuje)
- szczerze rozmawiając o swoich przekonaniach i oczekiwaniach
- nabierając dystansu do całej sytuacji, będąc cierpliwym... jeżeli Twoja kobieta/mężczyzna znajdzie się ze swoim przyjacielem w łóżku, to znaczy że ta menda nie była Ciebie warta, nie umiała znaleźć racjonalnego rozwiązania i dobrze że tak wyszło - nie tracisz czasu, bo prędzej czy później by się to zadziało.

Nie polecam zaś grania na emocjach i ukrywania tego, co wam leży na duszy. ''Odgrywanie się'' szukając na siłę jakiejś przyjaciółki będzie tylko niszczyło wasz związek zamiast go naprawiać.


Dbajmy o zdrowe relacje bez przyjaciół, lecz pamiętajmy by nie truć naszej pięknej relacji grami emocjonalnymi, duszeniem uczucia złości w sobie, czy też chorobliwej zazdrości i nakazywania partnerowi ciągłego siedzenia na kanapie. Grunt to rozmowa. Grunt to szczerość

:)








2 komentarze:

  1. jestem dziewczyna i mam bardzo dobrego przyjaciela. mam tez chlopaka. z moim przyjacielem poznalam sie w podstawowce. w 5 klasie bylismy razem, ale co to jest za zwiazek, ze 2 razy trzymalismy sie za reke, big deal. w gimnazjum pare razy sie spotkalismy, jeszcze z innymi znajomymi z pdst i tyle. od 2 gimnazjum zero kontaktu. mieszkalismy na jednej ulicy i kiedys przypadkiem sie spotkalismy. zaczelismy spotykac sie codziennie. w koncu sie przelizalismy. calowalismy sie kilka razy, wyjechalismy z kilkoma znajomymi za miasto i znow to samo. przez pol roku znow zero kontaktu. ja w tym czasie znalazlam chlopca i bardzo go kocham. z tym przyjacielem znow mam kontakt, poznali sie z moim chlopakiem i zawsze dobrze sie bawia razem(widza sie raz miesiac-dwa, zawsze nietrzezwosc, ale co tam). moj chlopak jest zazdrosny, ale co ja zrobie. po tym czasie zaden pociag, zadne boom, zaden impuls, nic. on ma dziewczyne, ja mam chlopaka. traktujemy sie jak rodzenstwo. moze wie wydawac, ze to takie tam pierdolenie i ze jakby cos wyszlo to bedzie IMPULS. ale wiem, ze nie. wiem, ze kiedys byl we mnie zakochany, ale przez ta polroczna przerwe chyba wszystko przeszlo. moze troche. wie, ze kocham swojego chlopaka, a jego kijem bym nie tknela. znamy siebie bardzo dobrze, wychowalismy sie w podobnych warunkach. czasem mi sie wydaje, ze on dalej na mnie leci, ale z mojej strony nie dostanie niczego. wiele razy, kiedy np poklocilam sie z chlopakiem pilam z nim do stanu, kiedy moj mozg nie pracuje(nie pamietam nic). on zamiast mnie calowac, rozbierac, kazal mi sie polozyc i pilnowal zebym nie umarla. to jest przyjazn damsko-meska. dorosla relacja, a nie dziecinne na sile przyjaznienie sie z kolega. dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć,

    Nie chcę negować Twojej sytuacji, bo nie znam jej aż tak dogłębnie, ale:

    - z przeczytanych doświadczeń wynika, że kiedy nie mieliście partnerów zawsze w czasie spotkań towarzyszyło wam zbliżenie (nie ważne, czy trzymanie się za rękę, całowanie się, czy seks). Jak by tego nie zinterpretować - pociąg między wami był.

    Nie ma czegoś takiego jak nagłe zaniechanie uczucia pociągu do bliskości do drugiej osoby, po prostu tłumisz w sobie ten pociąg do niego tym, że masz chłopaka. On pewnie robi to samo ze względu na swoją dziewczynę, ale pomyśl, czy jeżeli byście teraz nie mieli partnerów i się zaczęli codziennie spotykać - nic by z tego nie wyszło?

    - Skoro Twój chłopak jest zazdrosny, to musi mieć ku temu jakiś powód. Ludzie są zazdrośni tylko i wyłącznie o konkurencję. On nie byłby zazdrosny o pierwszego lepszego kowalskiego. Jest zazdrosny akurat o przyjaciela. Dlaczego? Nie wiem, może widział sposób w jaki przyjaciel na Ciebie patrzy albo w jaki się do niego odnosisz, czy też inne szczególiki, których Ty nie dostrzegasz :)

    - "czasem mi sie wydaje, ze on dalej na mnie leci". Myślę, że nie czasami. Mężczyzna to takie stworzenie, które czuje pociąg do KAŻDEGO osobnika płci przeciwnej. A jeżeli to jest już widoczne na taką skalę, że ty to dostrzegasz - to znaczy, że rzeczywiście tak jest. Zresztą, nie nazwałbym relacji, w której jedna ze stron leci na drugą PRZYJAŹNIĄ, bo to wyklucza sama definicja.
    Tak jest najczęściej. Chłopak jest zakochany w dziewczynie i udaje jej przyjaciela, a ona nie jest tego świadoma i faktycznie wydaje się jej, że owego przyjaciela posiada.

    Kilka pytań:
    - Jak często się widzicie?
    Według mnie przyjaźń sama w sobie definiuje fakt niemal codziennego spotykania się, wspólnych wyjazdów, wychodzenia na imprezy cykliczne (a nie "widza sie raz miesiac-dwa, zawsze nietrzezwosc, ale co tam")

    - Czy uważasz, że jakbyś pogłębiła relacje z przyjacielem, to Twój związek by się nie posypał?

    Pozdrawiam,
    Lips

    OdpowiedzUsuń